Dlaczego nie chudnę?
Skoro czytasz ten artykuł to pewnie byłeś/ jesteś na diecie lub myślisz o zmianie sposobu odżywiania. Tym bardziej cieszę się, że tu trafiłeś – może informacje zawarte w tym miejscu pomogą Ci podjąć prawidłową decyzję – co dalej?
Wiele osób, które trafia do mojego gabinetu deklarując, że dużo ćwiczy lub je niewiele i zdrowo, a mimo to waga ani drgnie. Dlaczego tak się dzieje? Przez ostatnie lata pracy w zawodzie, 90% pierwszych wizyt pacjentów, którzy zwracali się do mnie w celu zrzucenia zbędnych kilogramów tak właśnie zaczynało swoje wyznania. Jeśli chociaż przez chwilę przez myśl przeszła Wam chęć skorzystania z powszechnie dostępnych diet internetowych (m.in dieta owocowa, dukana, kapuściana i inne) to przeczytajcie ten artykuł do końca. Problemy z odchudzaniem mogą mieć wieloprzyczynowe podłoże.
Powód 1
Jesz za mało – i to dotyczy 60% pacjentów. Kluczową rolę odgrywa tu aspekt psychologiczny - gdzieś tam z tyłu głowy słyszymy: im mniej tym lepiej. Takie podejście jest mylne – nasza dieta staje się wtedy niedoborowa zarówno pod kątem energetycznym jak i witamin czy pierwiastków. Może nie myślicie o tym na początku – ponieważ interesuje Was szybka utrata wagi, ale następstwa głodówek i diet w żaden sposób nie dobranych pod Was mogą być straszne. Wyjaśnijmy sobie mechanizm działania większości niskokalorycznych planów żywieniowych – początkowy szybki spadek wagi – to nie jest efekt utraty tkanki tłuszczowej - w głównej mierze jest to woda oraz tkanka mięśniowa w efekcie czego skóra staje się sucha, mniej elastyczna, wyglądamy na zmęczonych, pojawiają się problemy z koncentracją, nerwowość, często dochodzi anemia i inne problemy zdrowotne. W pewnym momencie nasz organizm się zbuntuje – co wtedy? Tak, wtedy rzucamy się na wszystko i nadrabiamy często z nawiązką to, co straciliśmy – znany wszystkim efekt JOJO. Moim zdaniem nie warto się tak katować – szkoda zdrowia i czasu.
Powód 2
Sytuacja odwrotna, czyli jemy więcej niż nasza całkowita przemiana materii by to sugerowała. Zarówno głodówka jak i przejadanie się nie jest czymś naturalnym dla naszego organizmu i zasada „robienia zapasów na gorsze dni” tutaj nie wyjdzie nam na dobre. Często przeszacowujemy swoje możliwości - mniej więcej określamy swoje zapotrzebowanie/ ilość posiłków, ich skład z myślą, że np. tygodniowo będziemy wykonywać 4 treningi - a w rzeczywistości wykonujemy 2 – w takiej sytuacji grozi nam spożywanie za dużej ilości kalorii jak na ilość zaplanowanych treningów (zawsze REALNIE planujmy dietę zgodnie ze stanem faktycznym) Błędem, który też często popełniamy jest podjadanie i nie traktowanie drobnych przekąsek jako posiłku – a orzechy (oczywiście są zdrowe, dostarczają kwasów omega i pierwiastków, ale 100 g to 675 kcal czyli 2 paczki to już ponad 1300 kalorii), suszone owoce, pestki, soki czy napoje też mogą w nadmiarze namieszać w jadłospisie. Zdrowe przekąski - to że coś jest zdrowe lub Fit, np. wszystkie zdrowe, domowe lub eco zamienniki tradycyjnych słodyczy wcale nie oznacza, że możemy pochłonąć całą ich paczkę czy blachę :)
Powód 3
Połączenie obu powyższych sytuacji – cały tydzień staracie się jeść mniej po to, aby w weekend pozwolić sobie na istne kaloryczne szaleństwo. Ile razy przeżywaliście sytuację i wyznania typu: cały tydzień idzie mi tak dobrze, jestem w pracy, wszystko mam poukładane, przygotowane zgodnie z zaleceniami, a oto przychodzi on… WEEKEND. Jeden wielki chaos dietetyczny – bo przecież grill, znajomi, urodziny, wesela, komunie. I co wtedy?Niestety – jest to takie balansowanie nad przepaścią – organizm nie wiem, czy ma magazynować tkankę tłuszczową – czy się jej pozbywać – najpierw przez 5 dni jesteście na diecie, przez kolejne 2 nie, a od poniedziałku znowu zaczynamy odchudzanie. Przykro mi, ale nie da się „zaoszczędzić” kalorii na zapas weekendowy – to tak jak z oszczędzaniem gotówki – przez jakiś czas oszczędzacie na wymarzone zakupy, potem idziecie do galerii - nie dość, że wydacie wszystko to jeszcze podbierzecie z debetu i co? Jesteście w niezbyt komfortowej sytuacji :D Wiadomo - dni wolne na pewno zawsze były i będą problematyczne w trakcie diety, ale musicie wypracować sobie pewne mechanizmy - jakiś jeden cheat meal (posiłek spoza diety) – ALE NIE CHEAT DAY ( czasami nawet 2) – wtedy nie przekreślicie całego tygodniowego trudu dietetycznego ;). Komunie, wesela, urodziny- nikt nie karze Wam zjeść 5 kawałków ciasta, 2 ciepłych kolacji i wypić hektolitrów alkoholu – powalczcie trochę ze swoją silną wolą, zerknijcie na ten stół w restauracji czy aby na pewno nie ma jakiś zdrowszych alternatyw - ponieważ wysiłek Wam się opłaci, a takie 2-3 dni wyjęte z diety mogą wywołać wielkie zamieszanie.
Powód 4
Problemy zdrowotne. Zawsze przed pierwszą wizytą proszę pacjentów o zrobienie podstawowych badań. W mentalności Polaków, mimo wszystko, profilaktyka jeszcze nie jest na pierwszym miejscu. Więc jeśli ktoś z Was ostatni raz badał się 2 lata temu – to zajrzyjcie do swojego lekarza celem zlecenia badań. Może się bowiem okazać, że macie problem z podwyższonym cholesterolem, wyszła Wam nieprawidłowa glikemia na czczo lub hormony tarczycy wskazywałyby na konieczność dalszej diagnostyki. Każdy bowiem problem zdrowotny może utrudniać proces odchudzania, a dla dietetyka jest bezcenną informacją, ułatwiającą prowadzenie pacjenta poprzez odpowiednie dobranie diety.
Powód 5
Tym razem skupmy się na aktywności fizycznej jako czynniku wspomagającym proces odchudzania. Często brak aktywności, jak i źle dobrany jej rodzaj, mogą przysporzyć problemów. Schemat postępowania wielu z Was często wygląda następująco: wybieracie aktywność, dzięki której efekty uzyskali Wasi znajomi, a tak naprawdę niekoniecznie sprawia Wam ona przyjemność i motywuje do regularności w efekcie czego po czasie pojawia się rezygnacja. Po pierwsze jeśli Twoja codzienna aktywność do tej pory ograniczała się do spokojnych spacerów lub przejściem się od domu do samochodu to wprowadzenie treningu raz na tydzień będzie już osiągnięciem i początkiem drogi do regularności. Zajrzyj do swojego kalendarza i ustal cotygodniowy minimalny czas, jaki możesz przeznaczyć na aktywność – to zapobiega sytuacji kiedy w 1 tygodniu pójdziesz na siłownię/basen 4 razy, a w innym w ogóle… Na problem z masą ciała większość pracuje miesiące/ lata. Rozwiązanie tej sprawy nie pojawi się po 1 tygodniu. Nie należy się poddawać już na starcie – wykształcenie pewnych nawyków trwa – i potrzeba tutaj cierpliwości. Znajdź więc taką aktywność dla siebie, która sprawi Ci przyjemność – będziesz chciał się na niej skupić i cieszyć za każdym razem jak masz wyjść z domu i w ten sposób zawalczyć o swoją sylwetkę i zdrowie. Nie będzie łatwo – trochę potu i wysiłku musisz w to włożyć, ale po wszystkim poczujesz dumę, że jednak dałeś radę. Jeśli sceptycznie twierdzisz, że godzinny spacer nic nie da (a wcześniej siedziałeś raczej tylko przed monitorem) to się mylisz – już taka zmiana korzystnie wpłynie na Twoje zdrowie! Dieta stanowi 70% sukcesu, dodatkowe 30% daje nam wprowadzenie aktywności – dużo czy nie? Moim zdaniem dużo i warto ją uwzględnić w swoim cotygodniowym harmonogramie. Pamiętaj, że z czasem Twój organizm przyzwyczai się do aktywności - wtedy dobrze jest dorzucić parę minut do treningu lub parę kilogramów do obciążeń wykorzystywanych w trakcie pobytu na siłowni.